sobota, 10 września 2011

Piekło na ziemi - cz. 1 i 2

Mała zapowiedź filmu, nad którym pracuję. Dokument: Piekło na ziemi dotyczy mieszkańców 5. polskich wiosek z okolic Kraśnika, gdzie Niemcy dokonali pacyfikacji. Dziś do tego słowa nieco żeśmy się przyzwyczaili. Nie trafia do naszej wyobraźni ogrom tragedii, bólu, przerażenia, jaki stał się udziałem tych mieszkańców w momencie mordów i do końca życia tych, którzy przeżyli.
W ciągu kilkunastu godzin Niemcy i Ukraińskie oddziały żywcem spalili, rozstrzelali, wymordowali ok. 1250 mieszkańców. Były to największe jednorazowe mordy mieszkańców wiosek w czasie całej II wojny światowej. Na samym cmentarzu w Borowie jest pochowanych 806 osób. Rozstrzeliwano kilkumiesięczne dzieci tulone przez matki, ojców, starców, rodzeństwo, całe rodziny i podpalano ich dobytek.
Mordów dokonano 2 i 3 lutego 1944 roku.
Kto dziś o tym wie w USA i na Zachodzie?
Kto o tym wie w Polsce?

Mimo rożnych starań politycznych i prawnych mieszkańcy pacyfikowanych wiosek od rządów Niemiec nie otrzymali żadnego zadośćuczynienia. Również żadne rządy w Polsce nie chciały (i nie chcą) wspierać starań tych, którzy jeszcze żyją i pamiętają!
Ot polityka polsko-niemieckiego pojednania obliczona na wymarcie ostatnich świadków i zapomnienie!

O pacyfikacji w Wikipedii 

cz. 1














cz. 2

poniedziałek, 5 września 2011

GERMANIA: Niemcy wyposażają "polską" Policję

Jak wiemy jednym z osiągnięć III RP jest dobicie polskiego przemysłu samochodowego. Jaki był taki był ale był. Dziś jaki jest taki jest ale go nie ma. A skoro go nie ma, to i nie ma zakładów badawczych, miejsc pracy dla polskich inżynierów, techników. Nie prowadzi się ulepszeń, bo nie ma na czym. A tu w skali świata polscy inżynierowie mogli się pochwalić nie jedną myślą, która - niestety - jakże często za PRL był tłamszona i torpedowana. Dziś - gdy zdawałoby się jest wolna Polska i naukowcy mogliby swobodnie wdrażać wiele innowacyjnych zmian w dziedzinie motoryzacji - to rodzimej motoryzacji praktycznie już nie ma. Cóż, chciał nie chciał, pozostaje praca u obcych i dla obcych.W zamian możemy kupować i sprowadzać od innych.

Jak na Polnische Land przystało, kolejny przytarg na auta, w liczbie ponad pół tysiąca, dla polskiej Policji, wygrała firma niemiecka. Owszem, jakimś dziwnym trafem ostatnio włosi wbili się na rynek Alfami, które dodały uroku stróżom prawa drogowego, ale ten błąd już naprawiono. Jak donosił Dziennik Gazeta Prawna (z 29 lipca 2011 r. wyd. internetowe). jako, że oferentów z poza Niemiec troszkę było, Komenda Główna Policji tak ustaliła w pewnym momencie przetarg i wymagania, że spełniały ja tylko 3 auta obecne na polskim rynku, w tym 2 niemieckie i włoski. Po różnych perypetiach przetarg wygrał Mercedes, który przed Euro 2012 dostarczy 600 sztuk Sprinterów. Przegrał włoski Iveco Daily (niech się Włochom nie wydaje za dużo...).
Filozofia jest prosta, jako, że polskich aut kupić nie możemy - kupujmy u Niemców, zawsze to ileś osób będzie u nich miało pracę.

Władze niemieckie, podobnie jak i polskie, dbają o to, by w Niemczech była praca, a wyprodukowany tam towar miał zbyt na świecie!
W tej dziedzinie jedne i drugie władze mają wielkie sukcesy (dodajmy choć małymi literkami - niestety)!