piątek, 21 stycznia 2011

Ze starego bloga: Władza biurokracji (4): Biurokrata a urzędnik

wtorek, 26 czerwca 2007 20:18
 
Pisałem już wyżej o tym, iż nie wszyscy urzędnicy to bezużyteczni, szkodliwi biurokraci. Warto tu jeszcze doprecyzować. Nie chcę walczyć z urzędnikami lecz z oligarchią biurokratyczną, dla której masa urzędnicza stanowi tylko bazę społeczną, którą stale rozbudowuje i cynicznie wykorzystuje. Biurokratą – w naszym rozumieniu – nie jest każdy urzędnik, lecz tylko ten, który ma władzę (często nadmierną, niekonieczną) nad ludźmi – nie tylko swymi podwładnymi ale również innymi.
 
Dziękuję Panu Docentowi za tą cenną podpowiedź i rozróżnienie.

Andrzej Wronka

Ze starego bloga: Polemiki: Wybiórcza gazecinka

sobota, 23 czerwca 2007 23:19

No i w końcu... Po kilkunastu latach działalności, setek spotkań w szkołach, parafiach, pielgrzymkach, radiach, domach kultury itd. doczekałem się zauważenia w serwisie samej „Gazety Wyborczej". W stronie internetowej artykulik Tomasza Nieśmiała z Lublina próbujący relacjonować przebieg i treści z konferencji organizowanej przez Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli w Chełmie.
Żeby niestosować metody moich adwersarzy i tendencyjnie nie ukazywać ich wypowiedzi oraz doniesień poniżej przytoczę całość niusiku, jaki ukazał się na stronce gazecinki pod tytułem: „Ludzie Rydzyka uczą nauczycieli".

„Publicyści znani z Radia Maryja i TV Trwam uczyli pedagogów z Chełma, że świadkowie Jehowy to sekta, a największe zagrożenia dla młodzieży to horoskopy i wróżby
Konferencja "Złudne uroki, czyli o sektach, subkulturach, wróżbach, horoskopach, magii..." odbyła się w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 6 w Chełmie. Zorganizował ją wojewódzki ośrodek doskonalenia nauczycieli - podległy PiS-owskiemu marszałkowi województwa lubelskiego.

Co działo się na konferencji?

Siostra Michaela Pawlik występująca w TV Trwam opowiadała nauczycielom m.in. o zgubnych skutkach wiary w reinkarnację. Andrzej Wronka, publicysta znany z mediów o. Rydzyka i prezes stowarzyszenia Effatha, które tropi sekty i zagrożenia dla wiary, dał ostrzegawczy wykład o świadkach Jehowy.

- To była żenada, ale musieliśmy pójść. Dyrektorzy nas wysłali, odmowa szefowi nie byłaby mile widziana - mówi nam nauczycielka, która słuchała wykładów.

- Poziom merytoryczny był mizerny - dodaje nauczycielka z Zespołu Szkół Zawodowych w Chełmie (kilka lat temu zmagano się tu z werbunkiem uczniów przez sektę). - Padło kilka banalnych stwierdzeń, o których wie każdy średnio rozgarnięty gimnazjalista.

A co sądzą pracownicy ośrodka doskonalenia nauczycieli? - Zapraszając prelegentów, kierowałem się ich fachowością i doświadczeniem - mówi Jan Ciepałowicz, konsultant ośrodka ds. religii i wychowania fizycznego. - Siostra Michaela i pan Wronka znają się jak chyba nikt w Polsce na tej tematyce.

Joanna Grochola, dyrektor ośrodka: - To sami nauczyciele w ankietach, które otrzymują, zamówili zorganizowanie takiej konferencji.

Organizatorzy tłumaczą: dzieci wyjeżdżają na kolonie, obozy wędrowne i pielgrzymki. Sekty często wykorzystują okres wakacji do werbunku młodych ludzi. Dlatego to świetny moment, żeby na lekcjach wychowawczych uczyć, jak się sekty ustrzec.

Opozycja w sejmiku wojewódzkim jest oburzona. Radny Jacek Czerniak (SLD) zażądał wyciągnięcia konsekwencji wobec kierownictwa ośrodka. - Badamy sprawę. Na razie powstrzymam się od decyzji i komentarzy - mówi marszałek województwa Jarosław Zdrojkowski (PiS).
Źródło: Gazeta Wyborcza"


W związku z tym, iż w doniesieniu tym została wymieniona moja osoba czuję się zobowiązany do kilku sprostować i dopowiedzeń, których tam zabrakło (foto relacja ze spotkań jest na mojej stronie www.AndrzejWronka.com).

Wartoby sprawdzić czy „wojewódzki ośrodek doskonalenia nauczycieli" to czasami nie jest nazwa własna nietuzinkowej instytucji. Bo jeśli tak, to wypadałoby ją napisać wielkimi literami.

Nie prawdą jest, iż na wspomnianej konferencji, (w zasadzie konferencjach bo wcześniej odbyła się też dla młodzieży w owym Zespole Szkół oraz nauczyciele z Włodawy), dałem ostrzegawczy wykład o świadkach Jehowych. O świadkach wspomniałem marginalnie i to głównie w zawiązku z pytaniem, jakie padło po konferencji z sali, a które dotyczyło właśnie świadków, (notabene nie wiem czy nie zadane przez panią, która sama jest świadkiem lub ze świadkami związana?).

Co do stwierdzenia o żenadzie:

Zwróćmy uwagę na tanie chwyty tego niusiku. Przytacza się wypowiedzi nauczycieli całkowicie anonimowo. W ten sposób oczywiście można w nieznane usta wcisnąć wszystko i jeszcze ubrać to w kwieciste zwroty. Rzecz jasna poglądy nauczycieli są różna i mają do nich prawo, tak jak każdy inny obywatel. Więc można znaleźć kogoś, kto - jak tylko usłyszy o sprawach religijnych, chrześcijańskich, tym bardziej katolickich - będzie na anty. Jednakże czy to jest cała prawda o odbiorze, odczuciach i ocenie wszystkich nauczycieli, tym bardziej uczniów? Dlaczego nic nie pisze się o całej grupie uczniów i nauczycieli, którzy cieszyli się i dziękowali za to spotkanie, nabywali publikacje tematyczne itp. Ciężko publikować pozytywne opinie o sobie ale jeśli będzie taka potrzeba, przytoczę je.

Dlaczego fałszuje się obraz konferencji przed oczyma Czytelników nic nie wspominając o pięknym, wymownym, ujmującycm i profesjonalnym świadectwie Pana Henryka Merchela z Rumi, niewidomego od 20 lat, pomagającego cierpiącym i umierającym na nowotwory oraz ich rodzicom... Przecież stanowił on stały element naszego zespołu prelegentów na wszystkich trzech konferencjach?

Być może piszącemu tego niusika chodziło o to, by zmobilizować Andrzeja Wronkę do tego, by nieustannie podnosił poziom swej wiedzy i - szczególnie do nauczycieli - używał zwrotów, słówek w myśl zasady: im mniej zrozumiałem, tym pewnie mądrzejsze? Może? Z pewnością warto mi się doszkalać, zbierać krytyczne uwagi, (zawsze do nich zachęcam moich Słuchaczy) i wzrastać w profesjonalizmie.

Pisząc ogólnikowo o żenadzie nie podważono żadnego mego twierdzenia, żadnego argumentu; gazeciunia nie polemizuje z żadnym przykładem podawanym przeze mnie, co do wróżbiarstwa, czy nauk świadków Jehowy? Cóż wymagać! Może to właśnie jest żenada?

A co do żenady i mojego zwrotu „gazeciunia" czy „gazecinka", to piszę tak, gdyż żenujący poziom „Gazety Wyborczej" wykazał nawet Tygodnik „NIE" pana Jerzego Urbana, dyskredytując gazecinkę od strony uczciwości i merytoryki - o tym napiszę innym razem, gdybym się ociągał proszę przypominać).

Co do tego, że występuję w Radio Maryja i Telewizji TRWAM, rzecz jasna to prawda, co więcej cieszę się, iż dzięki tym mediom mogę docierać do milionów odbiorców na całym świecie. Generalnie staram się wykorzystywać różne środowiska, tak by głosić to, co uważam za słuszne, a jednocześnie poddać się pod ostrzał polemiki moich Słuchaczy, szczególnie tych, którzy mają diametralnie odmienne poglądy ode mnie. Mnie to uczy, a wierzę, że i im coś w serduchu zapadnie. Dlatego pragnę przypomnieć dziennikarzom gazecinki, że od marca tego roku jestem też znany niektórym z anteny Radia TOK FM, (fakt, że jako gość z „doskoku"). O sektach (w tym i o świadkach) mówiłem tam, na żywo, (żeby było śmieszniej), wraz z S. Michaelą Pawlik). Czy wówczas było dobrze dlatego, iż owa rozgłośnia wchodzi w skład Grupy Agory, do której należy także gazecinka?


W lokalnym wymiarze jedno gazecionko, (tym razem nie mylić z Wyborczą), poruszyła już nawet w związku z owa konferencją Rzecznika Praw Obywatelskich, Fundację im. Stefana Batorego, redaktora pisemka antyfaszystowskiego, Sejmik Wojewódzki, posłów i inne doborowe towarzystwo. To zrozumiałe, gazeciana nieznana szerzej więc i szumu sporo robi w nadziei na zaistnienie - „daremne żale, próżny trud"... Chyba, że prezydent Stanów Zjednoczonych zostanie poproszony o opinię, wszak broni w Iraku pokoju, niepodległości, równości, demokracji, tolerancji, itp.?

W sumie cieszę się z pewnej wrzawy, jaka rozkręca się m. in. wokół mojej osoby i tematów, jakie poruszam. W wojnie informacyjnej najskuteczniejszą bronią jest całkowite przemilczanie, blokada, nie chwalenie, nie krytykowanie tylko przemilczanie. Wówczas na masową skalę nie istnieje się w świadomości społeczeństwa. Rzecz jasna niektórych nie da się już przemilczać bo są za bardzo znani. Nie da się przemilczeć i nic nie pisać np. o o. Tadeuszu Rydzyku. Można krytykować, można chwalić ale przemilczeć już się nie da. Czyżbym w czerwcu A. D. 2007 dołączył do osób, których przemilczeć się nie da? Czas pokaże. Tymczasem, jak to powiadają: Psy szczekają, a karawana idzie dalej. Co by nie było gazecinka (za nią Interia), robią mi reklamową robotę, (w relacji zacytowano wszak bardzo pozytywną wypowiedź Pana Jana Ciepałowicza z WODN względem mnie).


Pozdrawiam swych zwolenników, (dają siły do tego, że warto wstępować na rydwan w obronie wiary, prawa i ubogich, jak to psalmista ujął). Nie mniej serdecznie pozdrawiam adwersarzy, oponentów i mych przeciwników, (oni pozwalają doszlifowywać się i hartować w boju). A kto wie może wszyscy na tym skorzystamy? Co daj Boże!

Andrzej Wronka
Węgrów, 23 czerwca A.D. 2007

czwartek, 20 stycznia 2011

Ze starego bloga: Władza biurokracji (3): Pochwała urzędnika

sobota, 16 czerwca 2007 14:20 

Moje rozważania na temat władzy i pozycji urzędników i biurokracji wywołały u niektórych niemiłe wrażenie, (głównie moich znajomych urzędników). Zrodziło się pytanie czy aby mojej iście krytyczne wywody nie wrzucają wszystkich do jednego worka? Przecież pracownicy zwykłych urzędów „na dole” nie stanowią ustaw, rozporządzeń, przepisów, wytycznych ale je otrzymują, i choć czasem są głupie, sprzeczne i bezsensowne to – rad nie rad – muszą do nich się stosować.
Dalej, przecież niejeden urzędnik w zwykłym urzędzie rozmawia, radzi, pomaga czy nawet podpowiada zwykłemu obywatelowi tak, by szybciej i skuteczniej mógł załatwić swa sprawę.

To wszystko prawda.
O tym wspomniałem na samym początku moich rozważań, zaznaczając, iż wówczas czujemy wdzięczność i radość. Przyznam się, że zdarza mi się doświadczać życzliwości ze strony różnych osób pracujących w rożnych urzędach czy placówkach publicznych. Za co szczerze dziękuję.
O takich urzędnikach ja nie piszę. Tacy są potrzebni. Takim chwała za ich kompetencję i otwartość na człowieka. Tacy często sami muszą dźwigać jarzmo przepisów i urzędników z „wyższej półki” (nie mylić z górną półką).
Ze świadomością rozróżniającą możemy sparafrazować: „Urzędnik” – to nie znaczy zawsze to samo… Piszę więc o tej części, z którą raczej nie chcielibyśmy mieć do czynienia, która wadzi, obciąża państwo i społeczeństo.

Czekając, (na szczęście nie w kolejce lecz na znajomych), pozdrawiam serdecznie.
Andrzej Wronka

Ze starego bloga: Władza biurokracji (2): Winda

piątek, 08 czerwca 2007 19:26

Tylko poruszyłem temat skrytej, niemalże wszechrozciągającej się w życiu, władzy biurokracji a tu Teleexpress pośpieszył z wymowną ilustracją. W wydaniu z 6 czerwca 2007 r. doniesiono, iż na Pomorzu w jednym ze szpitali - po wielu bojach, zabiegach i staraniach pani dyrektor - udało się w końcu zamontowano windę. Jako, że boje były długie to i otwarcie radosne i uroczyste. Winda od lat oczekiwana w końcu będzie służyła pacjentom i pracownikom szpitala.

W tym samym niemalże czasie, nieopodal oddano inną windę, która bez większych walk i wysiłków pojawiła się w… starostwie. Urzędnicy bowiem starostwa w owej miejscowości dzierżawią 3. piętro w innym budynku. Myślą Państwo sobie: No tak, co się dziwić, kilka razy dziennie być może musieli schodzić na parter to i biedaczyska przycichały się, czasu poświęcały, a i pracy papierkowej oddać się nie mogli. Otóż nie zupełnie. Do tej pory urzędnicy nie dreptali wcale schodami, gdyż w budynku jest już winda.
Po co więc druga? – ktoś zapyta.
Ano po to, żeby na trzecie piętro wjeżdżać bez żadnych ścisków, pacjentów czy innych interesantów z niższych pięter. Oczywiście winda musiała zostać umieszczona na zewnątrz, a budynek do jej zainstalowania adaptowany – koszta oczywiście dodatkowe, ale cóż, w świetle naszych rozważań nie powinno nas to dziwić. Jak podano, winda ta jeździ tylko na 3. piętro (do starostwa), możliwość wysiadania – a więc i korzystania z niej – na innych piętrach jest zablokowana.

To tylko jeden przykładzik na gorąco. Myślę, iż każdy z nas widzi je wokół siebie niejednokrotnie. Będziemy je przytaczać.


Pozdrawiam, szczególnie Kolejkowiczów i Interesantów z różnych urzędów.

Andrzej Wronka

Ze starego bloga: Władza biurokracji (1): Ukryci władcy

środa, 06 czerwca 2007 12:22
 
Od lat słyszę mądrości ludowe na temat rządzących. Domorośli eksperci zgodnie orzekają, iż ten, kto ma w Polsce wielkie pieniądze, to rządzi prawie wszystkim, ewentualnie rządzący to politycy (w zależności od wygranych wyborów), ludzie PiS, SLD itp.
Dalej wielu widzi problem służby zdrowia, szkolnictwa, policji… w braku pieniędzy. Mówiąc innymi słowy zaznaczają, że gdyby mieli miliard, lub cztery miliardy, to by uzdrowili poszczególne dziedziny. Nic bardziej mylnego.


Ale po kolei.


Postanowiłem zacząć kolejny dział na swym blogu pod wspólnym tytułem: „Władza biurokracji”, by korzystając z unikatowego dorobku polskich uczonych jak prof. Feliks Koneczny czy doc. Józef Kossecki spojrzeć na te problemy inaczej.

Mówiąc o biurokracji: całym urzędniczym aparacie państwowym, samorządowym czy lokalnym w poszczególnych gałęziach i zakładach pracy należy na początku zaznaczyć, iż w sprawnie funkcjonującym państwie, samorządzie, czy zakładzie praca urzędników, przedstawicieli władzy jest nieodzowne. Urzędnicy więc istnieć muszą i istnieć powinni. Powinni cieszyć się konkretnym statusem społecznym, wszak pracują dla państwa i społeczeństwa.
Jednakże
·        powinno być ich mało,
·        powinni mieć wysokie morale,
·        powinni mieć wysokie kwalifikacje.


A jak jest?


Wielu z nas pamięta zapewne rzadkie uczucie, gdy idąc do urzędu zyskaliśmy życzliwą pomoc, ludzkie traktowanie. Kiedy spotkaliśmy się z kompetencją i sprawnie mogliśmy załatwić swoje sprawy. Jak było miło i sympatycznie… Niestety najczęściej słysząc o urzędach dostajemy gęsiej skórki.

Gdzie leży problem?


Tu musimy cofnąć się do nauki porównawczej o cywilizacjach stworzonej przez prof. Feliksa Konecznego, unikatowy dorobek w skali świata i historii ludzkości. Niestety dorobek tego wielkiego historyka jak i jego postać jest całkowicie przemilczana w polskich programach szkolnych i w ogóle w Polsce. Dorobek Konecznego z uwspółcześnieniem i unowocześnieniem opracował doc. Józef Kossecki (również przemilczany, choć jeszcze żyjący i cały czas tworzący naukowo). Nie wdając się w szczegóły, (ambitniejszych zachęcam, by się wdali w nie na własną rękę), możemy powiedzieć, że w cywilizacji łacińskiej dominującymi elementami był prymat etyki nad prawem. W cywilizacji bizantyjskiej prymat prawa nad etyką. Tzn., że w tym drugim przypadku władza państwowa, urzędnicy są klasa dominującą. Państwo stara się za pomocą przepisów i regulacji prawnych kontrolować maksymalnie wielką część życia społecznego czy nawet prywatnego. Przejawia się to chociażby w ilości ustaw, rozporządzeń, przepisów. W tym systemie prawdziwie panującą władzą jest władza biurokracji. Ani polityk, ani przedsiębiorca, ani miliarder nie są w stanie grać pierwszych skrzypiec. Oczywiście mogą formalnie być u władzy, ale tylko wówczas kiedy nie sprzeciwiają się władzy i pozycji biurokracji. Wszelacy przedsiębiorcy mogą robić nawet wielkie pieniądze ale pod warunkiem czy to podporządkowania się biurokracji, czy znajomości czy w postaci różnego rodzaju haraczy składanych biurokratom (łapówka, koncesja, podatki – jawne i ukryte, opłaty, podporządkowanie ideologiczne itp.).

Od np. decyzji urzędnika skarbowego, wyroku sędziego w ciągu kilku chwil lec może w gruzach milionowy dorobek i sam polityk, czy przedsiębiorca. Przykładem może być pan Roman Kluska i jego firma Optimus. Urzędnicy zawyrokowali, że łamał prawo i musi zapłacić wielkie pieniądze, nałożyli na niego kaucję o sumie niespotykanej w polskim wymiarze sprawiedliwości nawet wśród największych przestępców. Po wielu bojach, nerwach i stracie zdrowia wygrał przed sądem, który uznał, iż prowadził działalność zgodnie z prawem. Czy urzędas skarbowy, który wydał złą decyzję i ją podtrzymywał przez wiele miesięcy „beknął” za to chociażby potrącaniem z jego pensji i dodatków odszkodowania? Nic z tych rzeczy, odszkodowanie (mikroskopijne do strat zresztą) wypłaca budżet państwa, czyli lud pracujący, a nie urzędas.
Przykład piekarza z Legnicy, który nie sprzedany chleb oddawał potrzebującym za darmo wspierając tym samym działalność charytatywną. Przez urzędasów został zniszczony całkowicie. Najpierw zarządzano zapłacenia podatku od rozdanego pieczywa. Potem gdy sprawę nagłośniono obnażając owych urzędasów, zaczęli oni kontrolować podmioty, z którymi handlował ów piekarz. Jaki był skutek? Ano, odbiorcy i partnerzy handlowi, jeden za drugim, zaczęli się wycofywać. Przedsiębiorcę z sercem doprowadzono do ruiny.

Co świadczy o prawdziwej (choć skrytej) władzy biurokracji w systemie bizantyjskim, w którym Polska, (nie mówiąc już o Unii Europejskiej), się znajduje?
Wymieńmy tylko niektóre:
1. Zwiększająca się od lat ilość urzędników.
2. Ogromna ilość ustaw, rozporządzeń i przepisów.
3. Brak osobistej odpowiedzialności za błędne decyzje.
4. Przywileje i gwarancje, jakie mają urzędnicy i biurokraci.
5. Inne.

Warto konkretnie przyjrzeć się tym punktom przytaczając dowody i dane ilustrujące je, ale to już następnym razem. Być może Czytelnicy zechcą podzielić się swoimi doświadczeniami i uzupełniać argumenty z poszczególnych punktów.
Pozdrawiam
Andrzej Wronka

Ze starego bloga: Głupawa moda (1): Wielkie i male litery

piątek, 25 maja 2007 22:35
 
No cóż, w tym roku, w październiku kończę 35 lat. W związku z tym:

·        nazywanie mnie starym kawalerem, zyskuje pełne pokrycie w faktach;
·        będąc starym kawalerem zyskuję prawo do pewnego marudzenia i wydziwiania;
·        przysługuje mi coraz bardziej bycie konserwatywnym, szczególnie w kontekście pojawiających się głupawych (moim zdaniem) mód, jakimi karmione jest współczesne społeczeństwo (społeczeństwa), a którym tak wielu bezkrytycznie ulega.
W związku z tym, na mym blogu chciałbym się podzielić moimi konserwatywnymi, starokawalerskimi przemyśleniami. Tej grupie przemyśleń nadałem wspólny tytuł: „Głupawa moda”.
Rozpocząć pragnę od zwrócenia uwagi Czytelników na rzecz z pozoru banalną. Otóż od pewnego czasu zaistniała moda, by tytuły, imiona i nazwiska pisać z małych liter. Widzimy to w telewizji, filmach, książkach, czasopismach itp.
Rozumiem, iż poezja (wiersze białe), świat literackiej przenośni i artystycznego łamania schematu nie stosuje się do panujących przepisów, zwyczajów i norm interpunkcji, ortografii itp. Pewna awangarda, może chęć zwrócenia na siebie uwagi, wyróżnienia się przejawiała się np. w nazewnictwie zespołów, gdzie schabów (od schab, część tuszy mięsnej) zespół pisze „schabuff” itp. Choć prawdę mówiąc zawsze ceniłem tych wykonawców, reżyserów, poetów, piosenkarzy, którzy umieli zafascynować, zwrócić uwagę treścią, formą przekazu, zawartym przesłaniem itd.
Czy jednak nagminna obecnie głupawa moda na pisanie tytułów książek czy filmów małą literą, co gorsza pisanie małą literą imion i nazwisk autorów, wykonawców to dobry pomysł? Mnie uczono na języku polskim, że gdy do kogoś piszę list to nawet zwroty „Twój”, „Ciebie” pisze się wielką literą ponieważ jest to wyraz szacunku, uznania i kultury okazanej odbiorcy. Nie mówiąc już o imionach i nazwiskach.
Mam kolegę niewidomego od 20 lat. Dzięki swej pracowitości i ogromnemu wysiłkowi opanował nie tylko język Braille’a ale także pracę na komputerze; m. in. dzięki programom tzw. „gadaczom”. Dostaje wiele SMSów, meili, wiadomości na Gadu Gadu. Dzięki zaawansowanym programom „widzi” na przykład kto – pisząc do niego – pisze jego imię wielką literą, kto małą. Czasem rozmawiamy o tym, mówi mi, jak mało jest osób, które, poprzez wciśnięcie dodatkowego klawisza, chciałyby sobie zadać trud poprawnej pisowni. Myślą sobie: Po co, przecież i tak ślepy? Czasem to my widzących jesteśmy bardziej ułomni. Ale niekiedy mówi, jak się cieszy gdy „widzi” przez „gadacza”, jak ktoś w meilu stara się okazać swój szacunek do niego używając dużych liter. Niby taka „pierdółka”, niby takie nic; prawie to samo – „Prawie, czyni wielką różnicę”!
Dziwie się tylko, iż nawet katolickie wydawnictwa ulegają tej głupawej modzie. Może innym to nie przeszkadza, ja natomiast we współpracy z nimi, zawsze będę domagał się rzeczy dla wielu banalnej, by tytuł mojej książki, imię i nazwisko pisane było wielką literą. Wstyd, że o takie rzeczywistości trzeba się upominać. „Takie czasy” – jak to mówi mój znajomy.
Od czasu do czasu przejeżdżam przez Wrześnię, tam gdzie w XIX w. polskie dzieci, młodzież, za cenę cierpienia i prześladowania walczyli o obecność języka polskiego. Mieszkam na wschodzie, gdzie po Powstaniu Styczniowym nastąpiła ogromna rusyfikacja, gdzie język polski starano się wyrugować i nie udało się. Ciężko mi patrzeć jak jakieś anonimowe grona propagują tę głupawą modę. Skoro Polska to podobno wolny kraj więc ja pozostanę, jako stary kawaler, przy pisowni tradycyjnej. Dlatego, gdy piszę „Czytelników” na moim portalu zawsze chce pisać wielką literą. Cenię bowiem Tych, którzy pofatygowali się by na niego wejść.
Pozdrawiam więc wszystkich Czytelników.

Kolejną serią, jaka przygotowuję jest: "Władza biurokracji."

Andrzej Wronka

wtorek, 18 stycznia 2011

Ze starego bloga: Giniemy...

środa, 09 maja 2007 17:28
 
Dziś mija 20 rocznica katastrofy lotniczej, jaka rozegrała się w Lasach Kabackich pod Warszawą. Zabrakło sekund, by samolot dotarł do Okęcia. Radzieckie normy wykonania części silnikowych doprowadziły do katastrofy. Wschodni wykonawca nigdy nie przyznał się do fuszerki… Zginęło 183 osoby.
Nie chcę wzbudzać dyskusji nad tym czy katastrofy można było uniknąć. Czy właściwie wybrano lotnisko do awaryjnego lądowania, pas na Okęciu itd. Chciałbym wzbudzić nieco inną refleksję. Prostą, ale nie obecną w mediach.
Jak kruche jest życie ludzkie. Nie znamy dnia ani godziny.
Zawsze, gdy słyszę o śmierci, wypadkach, kataklizmach, tragediach zadaję sobie pytanie: Czy ci ludzie byli przygotowani. Ci co zginęli w lasach Kabackich przynajmniej pół godziny mieli na najważniejszą refleksję swego życia. A inni… A ja… ? Czasem strach sobie odpowiadać na to pytanie.
Tak łatwo mówimy: Odszedł do Pana! Odszedł do domu Ojca! Czy aby wszyscy tak bezproblemowo po śmierci widzą dom Ojca? Daj Boże, ale chyba za mało mówi się o sądzie Bożym, o odpowiedzialności, realnej możliwości potępienia na wieki, cierpieniach w czyśćcu…
Sam pisząc te słowa czuję się jakbym prawił morały ze średniowiecznego katechizmu, ale przecież nauka katolicka się nie zmieniła, Pismo św. się nie zmieniło, słowa Chrystusa się nie zmieniły, a mówią wyraźnie nie tylko o możliwości nagrody wiecznej, ale także kary.
Ostatnią wypowiedzią zanotowaną o godzinie 11:12:13 były słowa pilota: Cześć! Giniemy!
Oby tylko dotyczyły tego życia.
Rocznica jest dla mnie okazją nie tylko do tego, by z żalem wspomnieć ofiary katastrofy, wyrażać teoretyczne ubolewania czy przyznawać po śmierci różne „przyznawajki”, ale przede wszystkim, by wszystkich objąć modlitwą: Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci! Pokój ich duszom.
                                                                                     Garwolin, 9 maja A. D. 2007
Więcej o tragedii zobacz na Wikipedi

Ze starego bloga: Zwycięzca

czwartek, 12 kwietnia 2007 16:48 

          Zwycięzca śmierci, piekła i szatana,
wychodzi z grobu dnia trzeciego z rana…

Chrystus zmartwychwstał!
Tyle razy już to słyszeliśmy i słyszymy co roku w okresie Wielkiej Nocy. Powtarzanie tej fundamentalnej prawdy grozi więc trywialnością. Nie chcę więc mnożyć rozważań wielkanocnych. Spojrzeć na zmartwychwstanie chciałbym przez pryzmat wyjątkowości chrześcijaństwa w kontekście innych religii.
W żadnej z nich Bóg nie solidaryzuje się ze swym stworzeniem do tego stopnia, że opuszcza ciepłe, wygodne niebo, przychodzi na ziemię, dobrowolnie podejmuje cierpienie, mękę, (ogrom tego cierpienia widzieliśmy w obrazie Mela Gibsona Pasja). Pozwala by Go stracono haniebną śmiercią przeznaczoną w tamtych czasach dla przestępców, ludzi wyjętych z pod prawa, marginesu społecznego itp. Tym była wówczas śmierć krzyżowa. Prawdziwie umiera. Zostaje pochowany i oto niedzielnego poranka zmartwychwstaje!
Historia ludzkości zna wielu założycieli różnych religii, wyznań, sekt. Wielu ogłaszających się mesjaszami. Są też dziś. Pewien hindus, Sai Baba, zgromadził kilka milionów wyznawców na świecie, (również w Polsce). Uwierzyli, że jest mesjaszem… Ale mijają lata i okazuje się, ze są to zwykli śmiertelnicy. Nikt z nich nie ma takiej władzy, by komuś i przede wszystkim sobie samemu przywrócić życie, własną mocą zmartwychwstać. Owszem mogą dokonywać różnych sztuczek, iluzji czy nawet zwodniczych cudów (por. Mt 24,24); mogą wygłaszać różne nauki i teorie, ale z ich śmiercią, kończą się ich możliwości.
Tylko Chrystus udowodnił swym zmartwychwstaniem, że jest nie tylko człowiekiem, ale również prawdziwym Bogiem (por. J 20,28; 1 J 5,20). A skoro nim jest, to i jego nauka ma moc boską, obowiązującą; to i Jego nauka nie jest jakimś, nawet wspaniałym filozofowaniem o życiu, cierpieniu i wieczności, tylko prawdą, która pewnie wskazuje drogę ku nieprzemijającemu Bogu i szczęściu. Teraz już ode mnie zależy komu w życiu będę wierzył:
·        zwykłym ludziom, którzy wymyślili lepszą lub gorszą religię, filozofię życia, partię, utopię itd.;
·        sobie samemu, jako największemu autorytetowi, który wedle własnego widzi mi się ustala co robić, jak wierzyć i w konsekwencji jak żyć;
·        czy Chrystusowi, który jako jedyny zmartwychwstał?


Na świecie doznacie ucisku,
ale miejcie odwagę,
Jam zwyciężył świat.

Wybierając Chrystusa i Jego naukę – idę za Zwycięzcą. I pragnę, by wszyscy ludzie z różnych narodów, religii, kultur, języków, partii i przekonań też szli tą drogą. Jak ich o tym przekonać…?
Londyn, Oktawa Wielkanocna
Andrzej Wronka

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Ze satarego bloga: Podźwignij nas Panie z grobu naszych grzechów

czwartek, 05 kwietnia 2007 15:37
 
Od lat w słowach modlitwy odmawianej przez kapłana w Wielki Piątek nad Grobem Pańskim swą uwagę kieruję szczególnie na fragment: …podźwignij nas z grobu grzechów… Pamiętam jak kiedyś na rekolekcjach Ks. Andrzej Kania podkreślił je. Jakoś tak mi blisko do tych słów. Często do nich wracam wciągu całego roku. Często się nimi modlę.
Zapewne nikt nie zwraca na nie uwagi, lub naprawdę niewielu, a myślę, że warto.
Upadamy, ale zawsze u Chrystusa szukajmy przebaczenia i podźwignięcia, i sił do powstania z grobu naszych grzechów.
Panie Jezu Chryste, nasze zmartwychwstanie i życie, podźwignij nas z grobu grzechów, nawiedź i napełnij duchową mocą. Spraw, abyśmy ugruntowani w wierze, nadziei i miłości mogli pojąć ze wszystkimi świętymi, jak wielka jest Twoja miłość. Tak bardzo nas umiłowałeś, że dla nas poniosłeś śmierć na krzyżu, aby żaden człowiek, który wierzy w Ciebie, nie zginął, ale miał życie wieczne. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.”
Sił do dźwignięcia
świeckim i kapłanom,
braciom i siostrom,
małżonkom i bezżennym,
dzieciom i rodzicom,
politykom i bezrobotnym,
bogatym i bezdomnym,
nam wszystkim
życzę.
Andrzej Wornka